Katolik-Homoseksualny.prv.pl

 

Odpowiedź na Jego głos 

rozmowa

Skąd pomysł strony Katolik-Homoseksualny? Czy inicjatywa Chrześcijanin-Homoseksualny to za mało?

To długa historia. Inicjatywa powstania strony internetowej Katolik-Homoseksualny.prv.pl zrodziła się przeszło rok temu. Jej powstanie poprzedzone było najpierw bardzo konkretnym świadectwem doświadczenia Pana Boga przekazywanym na portalach społecznościowych adresowanych do osób homoseksualnych. Otrzymywane tam wiadomości i komentarze, zwracały uwagę na szczere poszukiwanie u wielu zarejestrowanych prawdziwego sensu swojego życia – miłości i akceptacji, ale były także często wyrazem bólu, złości i ucieczki od instytucji Kościoła, sygnalizowania ran zadanych przez konkretnych ludzi. Spotkać można tam także i tych, którzy mimo deklarowanego ateizmu, czy wybrania drogi życia w relacji homoseksualnej, szanowały inicjatywę i wyrażały uznanie za odwagę świadectwa. Były też tam osoby, które na początku naszych konwersacji, czasem bardzo trudnych, ale zawsze rzeczowych i kulturalnych mówiły z niechęcią o Kościele Katolickim, wskazywały na rany jakie zostały im zadane przez ludzi Kościoła, na poczucie braku miejsca w Kościele. Bardzo mocno personalnie atakowały. Kiedy dostrzegły jednak, iż moim celem nie jest przekonywanie do wiary w Boga, usprawiedliwianie lub nawracanie kogokolwiek na siłę, wtedy często pancerz i maska pewności, cynizmu, agresji, spadał.

Co sądzi Pan o postawie tych osób?

Sytuację tę porównać można do sytuacji rannej, pogryzionej zwierzyny, która spotykając człowieka chcącego jej pomóc gryzie i atakuje, w obawie przed kolejnym ciosem i bólem. Uspokaja się dopiero, gdy zyska poczucie bezpieczeństwa. Kiedy to następowało, często pojawiały się w tych rozmowach i listach głęboko skrywane emocje: poczucie pustki, przeszywającej samotności, czy przyznanie się wobec samego siebie, że taki styl życia to tylko często metoda ucieczki od tego, co trudne. Takie swoiste znieczulenie przez ucieczkę w seks, powierzchowne znajomości, zabawę życiem, szukanie miłości, bezpieczeństwa, stabilizacji i autentycznego ukojenia duchowego, które na tej drodze jednak nigdy nie następowało. Do takich zagubionych osób chciałem dotrzeć.

Pomagając im, upominał Pan?

Nikogo nie potępiałem i nie przekreślałem. Tych, którzy rozmawiać nie chcieli, prezentowali poglądy ateistyczne, czy afirmujące aktywność homoseksualną i nie były chętne do rozmowy szanowałem i zawsze zapewniałem o modlitwie. Wierzę mocno, że Pan Bóg wie co czyni. Dla Jezusa nie ma ludzi zbyt grzesznych, brudnych i poranionych. Wiem, że On zadba o tych ludzi. Jestem przekonany, że cały czas puka do ich serc, a słowo wypowiedziane i świadectwo chrześcijańskiej miłości zostanie na zawsze. Mam w pamięci fragment pewnego filmu ilustrującego tragiczną śmierć człowieka w wypadku. Zatwardziałego ateisty. W ułamkach sekund, przed śmiercią przypomina mu się scena z dzieciństwa, gdy ktoś dał mu świadectwo własnej wiary i zapewnił, że do końca swojego życia ma czas, by powiedzieć Jezusowi „tak”. W filmie był to wzruszający moment szczerego nawrócenia i błagania o Miłosierdzie. Pan Jezus czeka na każdego z nas. Póki żyję, mam szansę na zmianę, na wybranie Jezusa lub Jego odrzucenie. On daje nam wolność wyboru. Nie chce w Niebie niewolników.

Dowiedział się Pan, podczas swojej aktywności, o równorzędnych inicjatywach, takich jak internetowa wspólnota Chrześcijanin-Homoseksualny.pl?

Kiedy działałem na portalach społecznościowych i wychodziłem z  przesłaniem Ewangelii do osób homoseksualnych, dotarła do mnie wiadomość o wartościowej inicjatywie, jakim jest forum portalu "Chrześcijanin-Homoseksualny". Początkowo bardzo aktywnie włączyłem się w tę inicjatywę. Próbowałem inicjować wiele aktywności, by jeszcze szerzej dojść z tym pięknym przesłaniem szczególnie tam, gdzie nie ma szans, aby Ewangelia i chrześcijański przykład czystej, braterskiej wspólnoty mógł dotrzeć bez naszego zewnętrznego działania. Osoby zamknięte na portalach społeczności gejowskich nie pójdą do kościoła, nie wezmą do rąk czasopisma "Miłujcie się", które wskazuje konkretne przykłady życia w czystości, czy nie wpiszą do wyszukiwarki „Chrześcijanin, Kościół” – ponieważ motywem ich wejścia w środowisko gejowskie było wcześniejsze doświadczenie braku wiary, odrzucenia przez ludzi, nie raz ludzi Kościoła lub ich grzech, czy zgorszenie. Te sytuacje wywołały w duszy obronny mur, niechęć i złość. To często my sami – wierzący, katolicy, chrześcijanie swoim anty-świadectwem , obojętnością, brakiem miłosierdzia czy pogardą, winni jesteśmy takiej sytuacji. Dlatego teraz to my – żywy Kościół musimy wyjść na swoiste peryferie wiary, do naszych braci, szczególnie tych, najbardziej duchowo zagubionych i opuszczonych. Podkreśla to i akcentuje też bardzo piękne Ojciec Święty Franciszek.

Czy spełnił się Pan na forum Chrześcijanin-Homoseksualny.pl?

Z racji wielu różnic, co do stylu ewangelizacji, dawania świadectwa – mimo zachęty by iść razem, nie dzielić się, ale łączyć w dobrym, chęci, by uczynić coś więcej – nie udało się wiele zrobić wspólnie, na gruncie już działającego bardzo prężnie forum „Chrześcijanin-Homoseksualny”. Po wielu miesiącach modlitwy, ale też bardzo wyraźnego głosu w sercu – jak wierzę Ducha Świętego – który nie ustawał i mówił, że ma to sens, także dzięki przesłaniu Ojca Świętego Franciszka, który tak pięknie uczy nas wychodzenia do innych, zdecydowałem się ostatecznie na odrębną inicjatywę.

Tak powstała witryna Katolik-Homoseksualny.prv.pl?

Taka jest historia jej powstania. W odróżnieniu od portalu Chrzescijanin-Homoseksualny, nasza strona nakierowana jest przede wszystkim na przybliżenie jasnej, klarownej i czystej nauki Kościoła Katolickiego w zakresie duszpasterstwa osób homoseksualnych, ich miejsca w Kościele i perspektyw praktycznego życia wiarą.

Czy to nie konkurencja dla forum Chrześcijanin-Homosekslualny.pl?

Wierzę, że służymy jednej sprawie, chcemy dawać świadectwo życia Ewangelią. Tutaj trudno mówić o konkurencji. Doceniam wkład dobra jakie dokonuje się przez forum Chrześcijanin-Homoseksualny, otwartość na braci chrześcijan homoseksualnych z różnych Kościołów chrześcijańskich, nie tylko katolików. Życzę Twórcom i odpowiedzialnym za to Forum, by nadal tak pięknie służyło dobru i wspólnemu poszukiwaniu jedności oraz braterskiej wspólnoty dla homoseksualnych chrześcijan.

A co sądzi Pan o świeckich i innych chrześcijańskich inicjatywach gejów i lesbijek?

Nie wiem kogo dokładnie ma Pan na myśli mówiąc: „chrześcijańscy geje i lesbijki”. Chrześcijanin to wierny uczeń Chrystusa, posłuszny nauce Kościoła. Trudno więc nazywać się prawdziwym chrześcijaninem, katolikiem, podważając jednocześnie swoją postawą życia fundamenty wiary. Możemy natomiast w tym kontekście pytać o inicjatywy homoseksualnych osób wierzących, żyjących w czystości i pragnących wychodzić do innych ze świadectwem. Jako wierzący zdajemy sobie sprawę, jak bardzo obecna sytuacja powoduje w wierzących zamęt, niespójność, i zagubienie. Mówię o sytuacji społecznych nacisków środowisk liberalnych i chęci rozmydlania katolickiej nauki wiary, także częsta presja aktywistów gejowskich na Kościół; podważanie autorytetu moralnej nauki Kościoła, jej aktualności, wyrywanie z kontekstu słów wypowiedzi Ojca Świętego i wpajanie tego zafałszowanego przekazu przez media. Dlatego tak ważne jest jasne przypomnienie nauczania Kościoła Katolickiego, obrona prawd zawartych w Piśmie Świętym i Katechizmie. Powinniśmy jasno powiedzieć „nie” propozycjom grup typu „Wiara i Tęcza”, które jawnie podważają i kwestionują oficjalne nauczanie Kościoła Katolickiego, wywierają nacisk na Biskupów i kierują korespondencje do Papieża, by ten zmienił naukę Kościoła. Zapominają jednak o tym, że nauka Kościoła wypływa z Prawdy Objawionej, nauczania Pisma Świętego, którego nawet Papież zmienić nie może. Swoje nieposłuszeństwo nauce Kościoła i wybory tłumaczą zaś pierwszeństwem wyboru głosu własnego sumienia. Zapominają jednak, iż sumienie najpierw, winno być prawidłowo ukształtowane. Inaczej ten głos, bardzo często  także pozbawiony duchowego kierownictwa może zaprowadzić nas na manowce. Nie jest też argumentem ich tłumaczenie, iż w swoim działaniu wspierani są przez kapłanów. Na swojej witrynie wyraźnie wskazują, iż zainteresowani są kontaktem wyłącznie z takimi kapłanami, którzy prezentowaliby ich punkt myślenia. Innymi słowy tymi, którzy nie będą bali się być nieposłuszni oficjalnej nauce Kościoła. Duchowni współpracujący z nimi zwykle nie przedstawiają się z imienia i nazwiska, bo dobrze wiedzą, iż to mogłoby spowodować sankcje wobec nich ze strony przełożonych. Trzeba modlić się za takich ludzi. Mają bowiem szczególną odpowiedzialność przed Panem Bogiem za to, co czynią i głoszą. Duszpasterstwo nie może być sprzeczne z Ewangelią i nauką Kościoła.

Co chce Pan osiągnąć przez swoją stronę internetową?

To nie jest moja strona. Ja niewiele znaczę. Odpowiedziałem tylko nieporadnie na głos, jaki zrodził się w sercu. Inicjatywę powierzyłem Panu Jezusowi i Maryi. Niech ona należy do Nich i ludzi, którzy będą chciały ją tworzyć. Jeśli Pan Bóg zechce, strona będzie funkcjonować. Jeśli nie, ta inicjatywa się zakończy. Chciałbym, by witryna jaką zainicjowałem, była miejscem otwartej dyskusji i spotkania z drugim człowiekiem. Szczególnie dla tych osób homoseksualnych, którzy są zagubieni, szukają Pana Boga, ale też tych, którzy, nie są zainteresowani na chwilę obecną żadną formą terapii, pracy nad poszczególnymi problemami – jakie często towarzyszą na drodze zmagania się ze swoją tożsamością seksualną – albo już przeszli ten etap i chcą być wsparciem dla innych. Forum nasze nie wymaga specjalnej rejestracji. Wystarczy wejść w odpowiednią zakładkę i włączyć się w dyskusję, wymienić kontaktem lub też w innym miejscu na stronie skorzystać z kontaktów np. do kapłanów z „Pogotowia Duchowego”. Nie chcemy zamykać się i tworzyć nowej zamkniętej przestrzeni. Celem witryny jest wzajemne ubogacanie się wiarą, przekazywanie doświadczeń w kroczeniu za Jezusem, ale też dzielenie zmaganiem i dźwiganiem trudu. Prosimy także osoby heteroseksualne, by były gotowe i otwarte na wysłuchanie oraz przyjęcie braci borykających się ze skłonnościami homoseksualnymi, chcących iść pod prąd temu, co proponuje świat – by zechcieli iść z nimi, razem i wspierali ich na tej drodze.

Co w ogóle oznacza dla Pana „homoseksualizm”?

Homoseksualizm oznacza pociąg płciowy jednoznaczny lub dominujący, skierowany na osoby tej samej płci. Uważam jednak, że dla każdego chrześcijanina, to nie pociąg seksualny powinien określać człowieka i jego podmiotowość. Nie powinniśmy myśleć najpierw o sferze seksualności, ale przede wszystkim zauważyć człowieka. W Księdze Rodzaju, w opisie stworzenia człowieka jasno sformułowana jest prawda, iż Bóg stworzył konkretnych ludzi: mężczyznę i niewiastę – na swój obraz i podobieństwo. I co jeszcze, dał im specjalny nakaz oraz powierzył niezwykły dar – przekazywania życia. Najpierw jest więc człowiek; konkretna kobieta, mężczyzna, a później dopiero członek konkretnej rasy, kultury, religii, czy narodowości, mający taką, czy inną tożsamość psychoseksualną. Staram się więc patrzeć na człowieka nie przez pryzmat tego, czy jest osobą homoseksualną, heteroseksualną, biseksualną, itd. Dostrzegać najpierw konkretnego człowieka, z historią jego życia i przeznaczeniem, powołaniem danym przez Stwórcę. To często środowiska aktywistów gejowskich, ale też my, chrześcijanie, mamy tendencje, by łatwo szufladkować osoby nieheteroseksualne, używając wobec nich klasyfikujących jednoznacznie słów: „gej”, „lesbijka”, „bi” etc. W ten sposób łatwo zapomnieć o pierwotnej tożsamości konkretnego człowieka i przy okazji w ten sposób przyszyć mu łatkę, której później trudno się pozbyć. Tymczasem osoba homoseksualna wcale nie musi być „gejem”, gdyż określenie to zakłada afirmację homoseksualnych praktyk i skłonności. Jest wiele osób homoseksualnych, które gejowskiego stylu życia nie akceptują. Starają się żyć w czystości lub pragną zmiany i dążą do przezwyciężenia swoich skłonności na rzecz tożsamości heteroseksualnej. Takie jednoznaczne pojęciowe szufladkowanie może być więc bardzo krzywdzące i głęboko niesprawiedliwe.

Zawsze był Pan praktykującym katolikiem?

Doświadczenie bliskości Pana Boga i Kościoła było w moim życiu od zawsze. Dzięki spotkaniu na swojej drodze najpierw wspaniałych katechetów, kapłanów, sióstr zakonnych i dzięki świadectwu ich życia, a także wspólnoty formacyjnej do jakiej należałem, wiary nigdy nie utraciłem, choć były momenty w życiu, gdy pojawiało się zwątpienie i odejście od praktykowania wiary. Wejście w grzech, gdy zabrakło oparcia. Pan Bóg jednak zawsze znajduje drogę do człowieka. Nie raz nawet w najmniej oczekiwanym i beznadziejnym po ludzku momencie. Wspominam o tym szerzej w umieszczonym na stronie świadectwie.

Pisze Pan, że kocha Pan Kościół. Przypomni Pan za co?

Tekst jaki zamieściłem na stronie jest refleksją nad miłością Kościoła w odniesieniu do Chrystusa. Pięknie pisze o tym O. Jacek Salij. W pełni utożsamiam się z tą wypowiedzią. Natomiast rozszerzając tę myśl na siebie, odpowiem, iż osobiście kocham Kościół także za to, że jest moim Domem. Bezpieczną przystanią i oazą z której mogę czerpać siły karmiąc się Słowem Bożym oraz przede wszystkim spotykać żywego Jezusa pod postaciami Chleba i Wina. Bez tego Największego z cudów – bez Eucharystii, nikt z nas nie będzie miał sił, by walczyć z pokusami tego świata. Kocham Kościół za to, że obecny w Nim Chrystus, gotowy jest zawsze podnieść mnie, gdy upadam i przytulić do swojego Serca, czekając w Sakramencie Pojednania i Pokuty. Tej łaski jaka płynie z tych największych Darów nie uzyskamy w żadnej psychoterapii, rozmowie, czy grupie wsparcia. W końcu nikt inny nie oddał za mnie i Ciebie życia, obiecując – a On nigdy nie zawodzi – szczęście, które się nie kończy… Ja Mu wierzę. Ktoś powie, że Bóg jest wszędzie, po co Kościół?. Owszem, Bóg jest wszędzie i wszystko widzi, ale On chce spotkania z Tobą i mną twarzą w twarz. Pragnie, abyś czerpał ze Źródła wody żywej i wystawiał swoją duszę na promienie Miłosierdzia płynące od Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Bez tego duchowego pokarmu nikt nie ma sił, by wytrwać w wierze…

Zapytam o to, o co w osobnym wywiadzie pytałem Szawła – twórcę strony Chrześcijanin-Homoseksualny: Czy uważa Pan, iż istnieją elementy duszpasterstwa osób homoseksualnych w Kościele katolickim, które powinni ulec zmianie lub ulepszeniu?

Kościół Rzymsko-Katolicki za pośrednictwem różnych wspólnot wychodzi z duszpasterską troską także do osób homoseksualnych. Mogą to być działania nie zawsze wystarczające, ale nie można ich nie zauważyć, marginalizować i przekreślać. Prekursorem takiej pomocy w Polsce była „Odwaga”, działająca przy współpracy z Ruchem Światło-Zycie. Dzięki wielowymiarowej posłudze duchowej, a także pomocy psychologicznej towarzyszy osobom, które borykają się ze skłonnościami homoseksualnymi. Kolejną inicjatywą jest grupa „Pascha”, która na nieco innych zasadach, ale również w jedności i w zgodzie z zaleceniami Kościoła prowadzi lokalne grupy wsparcia. Powstają ciągle nowe inicjatywy, m. in. nasza witryna, gdzie chcemy wychodzić do tych, którzy szukają Pana Boga, własnej tożsamości, odpowiedzi na pytania dotyczące perspektywy wiary, a równocześnie nie chcą wchodzić w żadne formalne grupy. To pewna szansa, by być duchowo razem i otrzymać wskazówki, dotyczące tego jaką propozycję dla nich ma Kościół. Często mówiąc o duszpasterstwie Kościoła wobec osób homoseksualnych, mamy tendencje punktować niedoskonałości, np. niewystarczającą ilość lub jakość tej pomocy, a zapominamy, że każdy wierzący na mocy Sakramentu Chrztu i Bierzmowania jest osobiście zobowiązany do dawania świadectwa wierze. Zamiast narzekać, musimy wyjść z inicjatywą, zachętą i działaniem. Ludzie świeccy w Kościele to taki wielki olbrzym, którego musimy obudzić. Wreszcie nie można zapominać o wszystkich wspólnotach Kościoła, grupach formacyjnych i stowarzyszeniach. To w nich każdy chrześcijanin, katolik – jeśli tylko chce, może spotkać dobrych ludzi, budować grupę duchowego wsparcia. Możliwości jest mnóstwo, a wejście w konkretną wspólnotę nie musi oznaczać od razu konieczności mówienia o wszystkim tu i teraz, natychmiastowego uzewnętrzniania siebie mówiąc o tym, co najbardziej trapi i co jest moim największym krzyżem. Nie raz osobiście, spotykając ludzi cierpiących, doświadczonych, uczę się pokory od nich. Wiem, że nie raz mój trud i przeciwności są małą kroplą wody w oceanie bólu innych ludzi. Pozbądźmy się więc sztywnego myślenia i poszukiwania sformalizowanych grup, stowarzyszeń, nie budujmy murów, ale zmieniajmy nasz wspólny Dom jakim jest Kościół – razem. Będąc jednak zawsze posłuszni nauce Ojca Świętego i naszych Pasterzy. Wzorujmy się w tym na świętych. Uczmy się tego na przykład od św. Faustyny, św. O. Pio. Oni nawet, gdy Kościół się mylił, byli posłuszni, pokorni, bo kochali Boga i wiedzieli, że On działa przez swój Kościół…. Dzięki tej miłości, posłuszeństwu, pokorze, wierze i zaufaniu osiągnęli Niebo. Kościół to nie korporacja, nie firma usługowa, dostosowująca się do potrzeb rynku. Kościół istnieje 2000 lat. Wśród zmienności świata, zawirowań i burz trwa dzięki stałości, niezmienności nauki wiary i niezachwianej wierze Jego członków w to, że żywy Chrystus oraz Duch Święty są w Nim i pozostaną przez wszystkie dni, aż do skończenia świata, a bramy piekielne Go nie przemogą…

Słyszał Pan pewnie o ubratowieniu – błogosławieństwie dwóch osób jednej płci. Czy – biorąc pod uwagę wielką rzeszę osób tej samej płci, które chcą mieć ze sobą tylko czyste przyjacielskie relacje – nie sądzi Pan, że praktyka ta powinna być w Kościele wskrzeszona? Pytam w kontekście tego, że Karol Wojtyła (późniejszy papież Jan Paweł II) w Miłości i odpowiedzialności przypominał, iż wartość osoby jest zawsze wyższa niż wartość przyjemności. Homoseksualni katolicy chyba zdają sobie z tego sprawę, nie chcą by przyjemność zepsuła ich relację i życie duchowe i chętnie zawrą czystą przyjaźń. Czy – przy takiej deklaracji – pobłogosławienie ich „związku” nie mogło by mieć miejsca?

Adelphopoia”, błogosławieństwo „ubratowienia”, ta dawna praktyka kościelna nie ma nic wspólnego ze związkami homoseksualnymi. Odnosiła się ona do udzielania błogosławieństwa osobom zaprzyjaźnionym na zasadzie obietnicy złożonej przed Bogiem i Kościołem, zobowiązującej do wspólnoty ducha, wzajemnego wsparcia i troski. Zobowiązywała do wzajemnej modlitwy za siebie, przebaczenia i wsparcia rodziny w potrzebie. To była idea i praktyka błogosławienia związku duchowego, nie cielesnego. Na wszystko należy patrzeć również przez pryzmat czasu oraz sytuacji – tu i teraz. W sytuacji obecnej Kościoła taka praktyka w odniesieniu szczególnie do osób homoseksualnych mogłaby być – i takie próby były na początku XX stulecia, gdy tego typu propozycje się już pojawiały – wykorzystana przez lobbystów gejowskich, którzy będą skłonni manipulować przekazem, treścią i wypaczać jej sens. W tym kontekście wskrzeszenie „adelphopoi” w końcu może stać się furtką do wielu nadużyć i stawiania kolejnych postulatów. Chrześcijanin, i katolik, który autentycznie kocha Boga i otwiera się na człowieka, pragnie zbudować silną, autentyczną i czystą, przyjacielską więź nie szuka rozgłosu, czy rytuałów. To nie one dają gwarancję wierności danym obietnicom, Tę gwarancje daje Chrystus. Autentyczne życie w prawdzie wobec Niego i siebie, Sakramenty Święte i modlitwa. Będąc blisko Niego – mamy gwarancję błogosławieństwa i Jego opatrzności. Nie trzeba nic więcej. Tylko pytanie, czy aby faktycznie grupom, które podsuwają obecnie idee o których mowa w pytaniu – mają takie intencje, czy może chcą osiągnąć coś innego, wykorzystując do swoich celów autorytet Kościoła?…

Zapytam tak przewrotnie, a jeśli przyjemność współżycia miałaby relacji nie popsuć, a ją wzmocnić? Czy taka sytuacja nie nobilituje jakoś pożycia homoseksualnego? Duchowni zdają się w to wątpić.

To nie duchowni ustalają prawdy wiary, a Słowo Boże głoszone przez Kościół nie należy do nich. Niosą Je w naczyniach glinianych i są za nie odpowiedzialni, ale nie jest Ono ich. Więc jeśli mowa o wątpliwościach, wynikają one nie z ludzkich przemyśleń, ale z prawdy zawartej w Objawieniu. Nauka Pisma Świętego, prawdy wiary wynikają ze Słowa samego Boga. Współżycie seksualne według pierwotnego zamysłu Boga i nauki Kościoła Katolickiego ma na celu przede wszystkim przekazywanie życia – w małżeństwie kobiety i mężczyzny. To jest pierwotny cel seksualnego zjednoczenia małżonków. Dopiero na drugim miejscu ma ono spajać i umacniać relację małżeńską. Stawianie więc tej wykładni w kontekście grzesznych homoseksualnych związków, będących jawnym zaprzeczeniem Bożych nakazów i nauczania o małżeństwie kobiety i mężczyzny, jest wyrazem głębokiego niezrozumienia lub świadomej ignorancji prawdziwego sensu zamysłu Bożego w odniesieniu do seksualności i płciowości człowieka.

Wspominany Jan Paweł II pisał, że popęd (przypuszczam, że również ten homoseksualny – choć o nim papież nie pisał) wskazuje na czynność popędzania, a czynność taka wykonywana w stosunku do innego człowieka budzi w dojrzałej, zintegrowanej osobie odruch sprzeciwu. Wierzy Pan, że możemy żyć wbrew naszym popędom?

Właściwym byłoby przytoczenie całego kontekstu zdania i słów na które powołuje się Pan w pytaniu, bowiem tak przytoczone, oderwane z kontekstu, mogą wywołać wrażenie, iż Autor miał na myśli to, iż sam popęd seksualny jest czymś złym i budzi sprzeciw, a tak nie jest. Rozumiem jednak sens pytania i do czego Pan zmierza. Czystość i wstrzemięźliwość seksualna nie oznacza wyzbycia się popędu i seksualności. Dojrzały chrześcijanin – jak uczy Katechizm – ma uczyć się dojrzałego ofiarowania siebie, stawania się darem dla drugiego człowieka. Nie do tego, by drugi człowiek, czy jego ciało było narzędziem zaspokajania namiętności. Mamy dążyć do tego co w górze, być posłusznymi Bogu. Jeśli więc moje popędy, jakiekolwiek, by były – czy odnoszą się do sfery seksualnej, czy innej – są sprzeczne z Bożym, pierwotnym planem wobec mnie – tutaj konkretnie płciowym powołaniem mężczyzny – nie będę tych popędów realizować. Podobnie ktoś mając skłonność, np. do brawurowej jazdy samochodem, czy nadużywania alkoholu wie, że uleganie tego typu skłonnościom nie prowadzi do niczego dobrego i dlatego powinien ich unikać. Jeśli więc ktoś ma problem z nieuporządkowanymi żądzami, podobnie – powinien dążyć do pracy nad ich opanowaniem i uzyskaniem wewnętrznej wolności. Wtedy, nie tyle jest to życie wbrew nim, co raczej wbrew ich nieuporządkowaniu, a także przede wszystkim w trosce o osobistą wolność ducha.

Jak zapatruje się Pan na fakt, że w Kościołach protestanckich błogosławi się takie pary a nawet nazywa małżeństwami?

Pan Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę i im pobłogosławił. To jest małżeństwo. Pan Jezus mówi jasno: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby dla ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto wypełni i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. Natomiast, jeśli stoję w prawdzie przed Bogiem i samym sobą, jestem chrześcijaninem i chcę budować szczerą i czystą przyjaźń z drugim człowiekiem, Panu Bogu wystarczy moja deklaracja serca. Małżeństwo kobiety i mężczyzny błogosławione przez Kościół jest tak wielką świętością, że zostało podniesione do rangi Sakramentu. Wszelkie wykorzystywanie lub przeinaczanie tej Świętości, jej symboli jest wielkim nieporozumieniem i szczególnie bolesną raną dla Chrystusa, gdy dokonuje się we wspólnotach chrześcijańskich. Takie „małżeństwa” nie mają żadnej mocy przed Bogiem.

OK, ale może dwie osoby tej samej płci mogą stworzyć zdrowy, cnotliwy i nietoksyczny związek?

„Związek” to niewłaściwe słowo, jeśli wypowiadamy się w kontekście osób wierzących. Ten termin pozostawmy aktywistom gejowskim. Chrześcijanin, katolik homoseksualny może starać się – i do tego zachęca Katechizm Kościoła Katolickiego – budować zdrową, bezinteresowną i czystą przyjaźń z drugim człowiekiem. W szukaniu wzoru prawdziwych przyjaźni, wpatrujmy się w postaci świętych. Świętości uczmy się od tych, którzy nas wyprzedzili na drodze wiary. Zachęcam do przyjrzenia się postaciom Alberto Michelotti i Carlo Grisolia, kandydatom na ołtarze, o których dowiedziałem się niedawno dzięki lekturze książki o ich życiu i wierze. Są dla mnie osobiście zachętą i motywacją ku dobru oraz bezinteresownej ofierze dla innych z miłości do Jezusa.

Czy jest jakaś praktyka w duchowości katolickiej, którą poleciłby Pan chrześcijanom odwiedzającym naszą stronę?

Osobiście wiele w swoim życiu wyniosłem z formacji w Ruchu Światło-Życie. Obecnie staram się każdy dzień powierzać Jezusowi i Maryi. Im oddałem moje życie i sprawy. Odkrywam każdego dnia, że nic nie tracę, wręcz przeciwnie. Jestem świadkiem tak często spełniającej się obietnicy Jezusa, który zapewnia, że On da mi więcej, niż pragnę… Modlitwa Różańcowa, Adoracja Najświętszego Sakramentu, nie raz tylko przez cichą obecność w milczeniu, systematyczna modlitwa, kierownictwo duchowe, Spowiedź i Eucharystia to najprostsze sposoby, by być blisko Jezusa.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również ja Panu za zaproszenie do podzielenia się spostrzeżeniami i drogą wiary. Pragnę zaznaczyć, iż zanim zgodziłem się na rozmowę z Panem prosiłem, by jasno określił Pan swój stosunek do nauki Kościoła. Dał Pan sam świadectwo i przyznał w korespondencji, iż kiedyś kroczył inną drogą, bliską tej, którą proponuje „Wiara i Tęcza, jednak zapewnił, że powrócił do wierności nauce Kościoła. Pana szczególnym zadaniem w tym kontekście jest obecnie dawanie świadectwa życia w czystości oraz bardzo jasny przekaz dla tych, którzy są dalecy od tej drogi. Życzę odwagi i otwarcia na Światło płynące z Sakramentów, duchowego kierownictwa i Słowa Bożego. Wszystkich czytających naszą rozmowę zapewniam o modlitwie o nią także proszę.      

Wszystkiego dobrego.*

 

Tolerancja, ale tylko dla wybranych

Przed powstaniem witryny Katolik-Homoseksualny.prv.pl przez okres kilku lat próbowaliśmy docierać z przesłaniem Ewangelii i świadectwem wiary publikując na różnych portalach społecznościowych adresowanych do osób homoseksualnych. Wiele razy konta były administracyjnie kasowane, interwencje w sprawie  motywów blokowania treści pozostawały bez jakiejkolwiek merytorycznej odpowiedzi. Jeżeli takowa się pojawiła, nawiązywała m.in. do faktu, iż zamiast profilowego zdjęcia profil zawierał np. postać z obrazka Pana Jezusa lub jakiś chrześcijański symbol.

Administracja usuwając obrazek z miejsca zdjęcia profilowego - działanie celowe (bez grafiki w miejscu zdjęcia profilowego na tego typu portalach społecznościowych trudno zwrócić uwagę odbiorcy) argumentowała ten fakt, jako naruszenie zasad wewnętrznego regulaminu, który stanowi, iż zdjęcie profilowe powinno zawierać twarz właściciela profilu. My natomiast wskazywaliśmy, iż w przeważającej części posiadacze innych kont, zamiast własnej twarzy zamieszczają tam fotografie różnych części ciała, nawet własnej bielizny, czy zwierząt i w takich sytuacjach profile nie są usuwane. Gdzie więc równość wobec ustanowionych zasad regulaminu? Prosimy wysłać przykłady, sprawdzimy - uzyskaliśmy odpowiedź. Podaliśmy nazwy profili. Brak reakcji. Po kilku miesiącach sprawdziliśmy aktywność. Profile nadal działały.

My, mimo przeciwności i trudów wielokrotnego usuwania treści, kasowania kolejno tworzonych kont nie poddawaliśmy się. Z łaską Pana Jezusa dane nam było spotkać tam wielu wspaniałych ludzi. Prowadzić wiele rozmów, starać się podprowadzać do Jezusa i zwyczajnie być. Okazywać tym, którzy są otwarci na rozmowę i kontakt dobre serce,  ofiarować swój czas i podać dłoń. Z tych rozmów, dialogu i dyskusji zrodziło się wiele znajomości i serdecznych, szczerych przyjaźni trwających do dziś. Dziękujemy Wam Drodzy za świadectwo i Waszą obecność. 

Za każdego spotkanego człowieka, także tego atakującego dziękujemy i modlimy się. Nikogo nie przekreślając. Pan Jezus zna nasze serca i dla Niego nie ma ludzi zbyt grzesznych, brudnych i poranionych. On czeka... Nim przyjdzie jako Sędzia Sprawiedliwy, najpierw przychodzi jako cierpliwy Król Miłosierdzia.

 

*Wywiad z inicjatorem witryny Katolik-Homoseksualny.prv.pl dla gejkatolik.wordpress.com

© 2013-2024 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl